Poznaj przyczyny, dla których niemieckie rodziny coraz częściej rezygnują z polskich opiekunek i jakie są konsekwencje dla polskiej branży opiekuńczej.
CZYTAJ DALEJDzisiaj wyjątkowo wiadomość od wnuczki jednej z opiekunek. Otrzymaliśmy wiadomość, która sprawiła, że było nam szczerze smutno. Przeczytaj, zastanów się i przede wszystkim uznaj to za przestrogę:
To co przeżyła moja babcia było koszmarem i mam nadzieję, że nie zostanę skrytykowana, a da to ludziom do myślenia. Babcia sama powiedziała, żeby wysłać to na strony dla opiekunek.
Zaczęłam pracę na opiece jak większość z nas z nastawieniem na duży zarobek. Nigdy nie mogłam pomóc dzieciom finansowo, wiedziałam też, że wnuki czekają na rozpieszczanie. Nie było mnie na to stać, bo mąż był uzależniony, także nie przelewało się nam w domu. Los pokarał mnie tym, że musiałam się opiekować człowiekiem, który zniszczył moje życie z powodu jego choroby. Wiadomo jak to bywa z alkoholikami – życie z nim nauczyło mnie cierpliwości i ukrywania emocji.
Po jego śmierci nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Za dwa lata miałam skończyć 70 lat, a nic w życiu nie osiągnęłam.
Znalazłam reklamę pracy w opiece i postanowiłam się zgłosić. Pisali, że nie ma żadnych wymagań. Rozmowa przed wyjazdem minęła w miłej atmosferze, chociaż zdziwiło mnie to, że umówiłyśmy się w kawiarni a nie biurze. Dostałam wszystkie informacje i zapłaciłam 500 zł, za załatwienie pracy. Wtedy nie wiedziałam, że jest coś z tym wszystkim nie tak. Zwłaszcza, że co miesiąc miałam wysyłać 100 € do „pośrednika”.
Kupiłam bilet na autokar i zostałam bez środków do życia. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Kiedy po drodze słuchałam historii innych opiekunek miałam w głowie tylko jedną myśl „Odwaliło Ci na stare lata. Po co Ci to wszystko?”.
Kiedy dojechałam na miejsce, jeszcze bardziej dotarło do mnie, że obietnice pośredniczki to były puste słowa. Samo szukanie mieszkania było dla mnie dużym stresem, bo nie umiałam słowa po niemiecku. Kiedy trafiłam na miejsce przypomniały mi się najgorsze lata z mężem. W domu śmierdziało moczem, papierosami i panował wszechobecny bałagan. Wręczyłam kartę, którą miałam dać od pośredniczki. Lokatorzy zaczęli do mnie coś mówić, ale nic nie rozumiałam. Poszłam za nimi jak się okazało do pokoju z leżącym panem.
Pan był bardzo gruby i nie mógł się w ogóle ruszać. Koło łóżka leżała miska i ręczniki. Było tam też drugie łóżko i okazało się być ono dla mnie. Nie wyglądało to wszystko ciekawie. Pokazali mi kuchnie, łazienkę i zostałam sama z chorym panem.
Sama próba umycia dziadka zajmowała mi kilka godzin. Nie miałam tyle siły, żeby go podnieść, a on też nie kontaktował już co się dzieje. Nie miałam jak zmienić podkładów na łóżku, smród był coraz większy. Bałam się otworzyć drzwi, mimo, że pukali ludzie. Po tygodniu mieszkanie zaczęło już wyglądać troszkę lepiej, ale ja czułam się bardzo zmęczona. Nie wychodziłam z domu nigdzie. Brakowało mi chwili oddechu.
Babcia zadzwoniła do mnie dopiero ze szpitala. Okazało się, że kiedy wyszła w końcu na spacer upadła na schodach. Znajoma, która znała niemiecki pojechała ze mną po babcie. Okazało się, że złamała biodro. Nie miała ubezpieczenia, dokumentów o pracę. Nam nie przyznała się, że planuje wyjazd do Niemiec. Koszt leczenia wynosił 13 tys. złotych. Musiałam wziąć kredyt i pojechać odebrać babcię z Niemiec. Byłam zła i było mi jej strasznie szkoda. Przez 9 godzin powrotnej drogi nie odzywałyśmy się, ale słyszałam, że płakała. Całą historie opowiedziała mi dopiero po kilku dniach. Postanowiłyśmy opisać to ku przestrodze dla innych. Czasami warto ocenić swoje szanse i możliwości. Bo zamiast pieniędzy i wsparcia od babci zostałam z kredytem i musiałam z nią zamieszkać, żeby się nią opiekować.