Poznaj przyczyny, dla których niemieckie rodziny coraz częściej rezygnują z polskich opiekunek i jakie są konsekwencje dla polskiej branży opiekuńczej.
CZYTAJ DALEJW latach 90-tych kiedy to kilka moich koleżanek jeździło do Włoch pracować z seniorami słyszałam historie o tym jak piękne jest tam życie. Wiem, że wykształciła się nawet grupa, która organizowała niby opiekę, a tak na prawdę chodziło o to żeby rozkochać w sobie jakiegoś Włocha i żyć z nim pod palmami.
Coraz bardziej popularne stały się wyjazdy do Niemiec i tutaj troszkę zmienił się obraz tego co słyszałam. Opiekunki były poniżane, oszukiwane a podopieczni roszczeniowi. W porównaniu do „Włoskich” czasów okazało się, ze strach ruszać się z domu. Jednak zarobek był wyższy u naszych zachodnich sąsiadów niż na południu.
Włoskiego języka nie potrafiłam się nauczyć, też nie zachęcała mnie wielogodzinna podróż i upały. Do Niemiec nie było już tak daleko, no i klimat podobny do naszego. Pomysł szalony, bo spisując plusy i minusy wyjazdy wychodziło na zero. Po co mam jechać gdzieś, gdzie każdemu jest źle? Z drugiej strony… czy warto żałować, że się czegoś nie zrobiło.
Kilka razy sprawdzałam informacje o firmie, obdzwaniałam znajome. Panikowałam. Były dni przed wyjazdem kiedy czułam się jak wariatka z paranojami. Jednak każdy mnie ostrzegał, ja musiałam się do wyjazdu przygotować. Do firmy potrafiłam dzwonić z pytaniami kilka razy dziennie. Robiłam wszystko, żeby tylko nie zostać oszukaną.
Pierwszy dzień spędziłam na nagrywaniu rozmowy ze zmienniczką. Opowiadała mi co mam robić, ja też nakręciłam filmik tego jak wygląda dom. Porobiłam zdjęcia jak coś było zepsute, wysłałam wszystko do firmy. Nie mogli mi wmówić, że cokolwiek źle zrobiłam albo zepsułam. Zapisywałam godziny mojej pracy, kontaktowałam się z córką podopiecznej. Poszłam przedstawić się sąsiadom.
Paranoja. Jak sobie teraz o tym pomyśle to chce mi się śmiać. Musieli mnie w firmie mieć za niezłą wariatkę. Zamiast zająć się pracą i swoimi obowiązkami cały czas stresowałam się i szukałam podstępu. Do Marii jeździłam przez 4 lata. Nie stało się nic złego. Nikt mnie nie oszukał, wszyscy mnie wspierali i mogłam liczyć na pomoc kiedy jej potrzebowałam.
Nie przesadzajcie z obawami i paranojami. Wiem, zdarzają się złe sytuacje, ale na prostej drodze też można się przewrócić. Czy to znaczy, żeby nie wychodzić z domu?
Pozdrawiam wszystkie normalne opiekunki ze zdrowym podejściem do pracy. Hania.