Rodzina w Niemczech płaci 3500 euro za moją opiekę, a ja dostaję tylko 1900 euro. Gdzie jest reszta?” Czy agencje zabierają większość wynagrodzenia, czy jednak koszty są uzasadnione? Sprawdź!
CZYTAJ DALEJZnalazłam sposób na udane święta. Mam trójkę dzieci, które mają już swoje rodziny. Każda z córek stara się co roku, aby spędzić ze mną święta. Syn ma do tego „nowoczesne” podejście i razem z żoną mieszkają w Niemczech, więc nie zawsze chce im się przyjeżdżać do kraju. Uważa, że tam nie musi martwić się o bałagan i sztuczną atmosferę.
Wielkanoc nigdy w naszej rodzinie nie była obchodzona w bardzo szczególny sposób. Oczywiście śniadanie było pielęgnowane, ale kiedy dzieci wyrosły i nie było komu chodzić z koszyczkiem te dni, nie były dla nas bardzo szczególe.
Sąsiadka zapytała mnie wiedząc, jakie mam podejście do tematu czy nie chciałabym pojechać za nią na 2 tygodnie do pracy, bo od kilku lat nie spędzała Wielkanocy z rodziną. Język znałam, bo zawsze duży nacisk kładłam na naukę u moich dzieci. Żona syna jest Niemką, więc kontakt z językiem mam w miarę często. Doszłam do wniosku, że warto spróbować.
Wzięłam w pracy urlop i wyjechałam. Bardzo miło wspominam ten pierwszy wyjazd. Podopieczna była bardzo ciepłą osobą i cudownie nam się rozmawiało. Była to bardzo doświadczona życiowo kobieta. Ten pierwszy raz sprawił, że zaczęłam być tzw. skoczkiem. Postanowiłam, że pójdę na emeryturę pomostową i będę wyjeżdżała za granicę jako opiekunka. Przynajmniej na stare lata zobaczę nowe miejsca w Europie. W końcu nie do samych Niemiec trzeba jeździć.
Nie ma co oceniać ludzi. Z córkami i wnukami celebrujemy wspólnie spędzony czas niezależnie czy są święta czy nie. A dzięki zarobionym pieniądzom poszłam na prawo jazdy i kupiłam swój pierwszy samochód.
Ania