Poznaj przyczyny, dla których niemieckie rodziny coraz częściej rezygnują z polskich opiekunek i jakie są konsekwencje dla polskiej branży opiekuńczej.
CZYTAJ DALEJ„W Polsce jest tak wysokie bezrobocie, że nie da się żyć. Nikt nie ma pracy i jedyną moją nadzieją jest wyjazd za granice. W sklepach jak nic nie było tak nie ma. Dlatego przywożę reklamówki pełne jedzenia kiedy wracam z pracy. Na ulicy zaczepiają mnie ludzie, którzy wbrew mojej woli zmuszają mnie do podpisania umowy pracy jako Opiekunka. Nikt nie pyta czy tego chcę czy nie. Nie mogę się odezwać kiedy ustalane są warunki. Tylko niektóre z firm pozwalają mi na przeczytanie umowy. Nie mam wyjścia. Pakują mnie do busa gdzie jedynym ratunkiem przed stresem jest alkohol kupiony na stacji benzynowej. Kierowca busa którym jadę rozmawia przez telefon, nie skupia się na drodze – ale tak jest zawsze. Podróż do Niemiec zawsze wiąże się z ryzykiem, że mogę umrzeć bo kierowcy nie potrafią jeździć bezpiecznie. Piję kolejną „małpkę”. Współpasażerki opowiadają o dziadkach, którzy ich biją, poniżają. Wiadomo, że w pracy musimy służyć podopiecznym i nie możemy mieć swojego zdania. To praca niewolnicza. Od 5 rano do 23 wieczorem jesteśmy na nogach. Nie można usiąść ani na chwilę bo od razu zaczynają się wyzwiska. Niby mają być jakieś przerwy, ale nie mogę nawet na chwilę odłożyć mopu bo może się to skończyć tym, że schowają mi jedzenie. I tak jem mało. Przeważnie są to resztki po podopiecznym, albo przeterminowane jedzenie. Poza sprzątaniem i zmianą pieluch nic nie potrafię. Mam 50 lat więc nie nauczę się języka niemieckiego. Firma, która mnie wysłała najprawdopodobniej i tak mi nie zapłaci. To oszuści, którzy patrzą tylko na siebie. Jak ja ucieknę to przyjedzie ktoś następny. Kiedy przychodzą dzieci dziadka krzyczą na mnie. Ja ich nie rozumiem. Ubieram się w ciuchy, które dostanę od kogoś bo nie mam kiedy iść na zakupy. Zmuszają mnie do bycia Opiekunką już 9 rok. Chciałabym mieć wybór…”
Tak właśnie widzą moją pracę znajomi. Ostatnio miałam spotkanie 40 lat po maturze. Siedziałam z koleżankami i rozmawiałyśmy o tym, kto czym się zajmuje. Wiadomo. Przechwalanie się wnukami, tym kto jaki ma dom, jakie mamy plany na emeryturę. Beata pracuje jako główna księgowa w miejskim domu kultury, Krysia całe życie jako ekspedientka… – A Ty Halina jak sobie radzisz? – pytanie brzmiało co najmniej tak jakby spotkała mnie największa krzywda świata. Odpowiadam, że świetnie. Mam stałą rodzinkę, do której jeżdżę od 4 lat. Moją wypowiedź przerwała Beata. – wiem, że w naszym wieku ciężko o pracę, ale potrzebujemy u mnie portierki. Może udałoby mi się załatwić Ci normalną pracę. – zamurowało mnie. Przecież ja mam normalną pracę. Bardzo ją lubię i nie wyobrażam sobie, żeby zajmować się czymkolwiek innym. Portiernia? Przecież tam można umrzeć z nudów. Cała uwaga skupiła się na mnie. Próbowałam wytłumaczyć im czym tak naprawdę zajmuje się Opiekunka osób starszych w Niemczech. Ale oni wiedzieli lepiej. Jestem dumna, że mam taką a nie inną pracę. To był mój świadomy wybór. Zarabiam najwyższe stawki, bo mówię bardzo dobrze po niemiecku. Nauczyłam się języka na kursie i wiadomo, na miejscu kiedy się już przestałam bać, że powiem coś źle. Wróciłam do domu i nie mogłam się nadziwić. Skąd takie postrzeganie nas Opiekunek. Weszłam na internet, pierwsza wiadomość jaka mi się pokazała: „Pytanie. Czy zna ktoś chociaż jedną uczciwą firmę?„. No tak. Same opowiadamy niestworzone historie o tym co się dzieje, wyolbrzymiamy i nie potrafimy się cieszyć tym co mamy. Ludzie sami nie wymyślą tego co robimy – oni tylko słuchają tego co mówimy. A najczęściej mówimy źle. Zostawiam to do przemyślenia każdej z Nas.
Halina