Poznaj przyczyny, dla których niemieckie rodziny coraz częściej rezygnują z polskich opiekunek i jakie są konsekwencje dla polskiej branży opiekuńczej.
CZYTAJ DALEJPo śmierci mojej Mamy nie umiałam znaleźć miejsca dla siebie. Zwolniłam się z pracy, aby móc się nią opiekować. Koleżanki bardzo mi pomogły. Mówiły znajomym, że potrzebuje pracy i umiem opiekować się starszymi osobami. Chodziłam po domach potrzebujących i samotnych dziadków. Pomagałam im za kilka groszy, bo też nie miałam serca brać od nich pieniędzy. Nigdy nie zapomnę jak Teresa – moja najlepsza koleżanka, przyszła do mnie i zaczęła mi mówić, że powinnam w końcu zarabiać. Opowiadała, że Opiekunki w Niemczech zarabiają kilka tysięcy miesięcznie za to co ja robię za przysłowiową miskę zupy. Nie umiałam się do tego przekonać.
Zbliżały się moje pierwsze samotne święta wielkanocne. Pomagałam w Domu Pomocy Społecznej przy zbiórce produktów na śniadanie Wielkanocne dla ubogich i samotnych. Nie wiem czy to przeznaczenie czy przekleństwo ale plakat „Praca dla Opiekunek w Niemczech” prześladował mnie cały czas. Teresa również nie odpuszczała. W Wielką Środę zadzwoniła do mnie i powiedziała, że jadę do Niemiec na Wielkanoc. Podała mi numer telefonu i powiedziała, że mam natychmiast zadzwonić bo wyjazd jest jutro. Spanikowałam, ale w sumie co miałam do stracenia. Zadzwoniłam.
Miałam wyjazd o godzinie 14.00. W pracy miałam spędzić 2 tygodnie po czym miałam zapewniony powrót. Starałam się nie stresować. Spakowałam najważniejsze rzeczy. Czułam, że to była dobra decyzja. Kiedy dojechałam na miejsce uświadomiłam sobie, że ja się przecież nie dogadam! Nawet nie wiedziałam jak ma na imię osoba, którą mam się opiekować. Z dworca odebrał mnie mężczyzna, który trzymał kartkę z moim imieniem podeszłam do niego powiedziałam „Dzień dobry”. On się nawet nie uśmiechnął. Zaprowadził mnie do auta. Dom podopiecznej był w strasznym stanie. Wszystko śmierdziało moczem. Podopieczna miała odleżyny i poruszała się na wózku inwalidzkim lub leżała w łóżku całymi dniami. W pracy robiłam co tylko mogłam na migi dogadywałam się też z Babcią. Było mi strasznie smutno, że nikt nie odwiedził jej w Wielkanoc. Czułam też z jej strony dużą wdzięczność, że jestem u niej w te dni. Dawałam radę. Wróciłam do domu szczęśliwa. Zrozumiałam, że faktycznie Opieka nad osobami starszymi to moje powołanie.
Kiedy wróciłam od razu umówiłam się z Teresą. Podziękowałam jej za pracę. Kiedy zapytała mnie o to, co zrobię z zarobionymi pieniędzmi przeżyłam szok. Przecież ja nic nie dostałam za swoją pracę. Próbowałyśmy zadzwonić pod numer z ogłoszenia jednak nikt już nie odbierał – numer był nieaktywny. Nie zapamiętałam też Niemieckiego adresu Babci. Miałam zarobić 400€. Nie zarobiłam nic. Ale zyskałam więcej niż mogła oczekiwać. Od tego czasu wiem, że szukając pracy trzeba podpisać umowę i poznać opis podopiecznego i miejsce do którego się jedzie. Uczę się też języka mimo, że średnio mi to wychodzi. Jestem dumna z tego, że jestem Opiekunką. Ale też chciałabym ostrzec wszystkie nowe osoby, aby podpisywały umowę i nie były tak naiwne jak ja za pierwszym razem.
Grażyna