Poznaj przyczyny, dla których niemieckie rodziny coraz częściej rezygnują z polskich opiekunek i jakie są konsekwencje dla polskiej branży opiekuńczej.
CZYTAJ DALEJWakacje to idealna okazja do pierwszego wyjazdu na opiekę. Całe życie pracowałam w szkole. Czas kiedy mogłam wybrać urlop idealnie zgrał się z tym, kiedy koleżanka potrzebowała zastępstwa w Niemczech. Na początku myślałam, że nie dam rady. Języka niemieckiego nie znałam, jedynie rosyjski o ile cokolwiek bym pamiętała. Znajoma mówiła, że o nic nie mam się martwić, bo w domu mieszka zięć, który mówi po polsku.
Euro nie leży na ulicy, więc postanowiła zaryzykować. Kiedy dojechałam do Mannhaim zachwyciła mnie czystość tego miejsca. Zadbane trawniki, porządek w ogródkach. Jechałam przez osiedle i czułam się rewelacyjnie. W domu zostałam przywitana przez podopiecznych i ich zięcia Piotra. Opowiedział mi on o stanie teściów i robił za tłumacza. Ucieszyłam się, kiedy powiedział, że mieszka w drugiej części domu, ma osobne wejście. Bałam się, że będę miała ciągle nadzór z jego strony.
Piotr do Niemiec przyjechał za miłością. Udało mu się zwiać z kraju w najgorszym czasie PRLu. Słyszałam dużo niepochlebnych historii o takich ludziach. Że często wywyższają się i traktują źle innych. Odniosłam wrażenie, że jest on bardzo zamknięty w sobie.
Po kilku dniach Piotr opowiedział mi o swojej żonie, którą pochował pół roku wcześniej. To ona opiekowała się rodzicami i kiedy jej zabrakło zdecydował się na zatrudnienie polskiej opiekunki. Czułam, że coraz bardziej mi ufa.
Podopieczni potrzebowali pomocy głównie rano i wieczorem, dlatego miałam dużo czasu dla siebie. W ich domu czułam się bardzo dobrze. Teresa próbowała nauczyć mnie niemieckiego i jedyne co zapamiętałam to jej śmiech, kiedy próbowałam powtarzać długachne wyrazy. Mimo tego uśmiechem i gestami potrafiłyśmy się zrozumieć. Popołudnia spędzał z nami Piotr. Wtedy rozmowy nie miały końca, a on biedny robił za tłumacza.
Dwa tygodnie minęły mi niesamowicie szybko. Trzeba było wracać do Polski. Kiedy wychodziłam na busa Piotr powiedział, że chciałby zostać ze mną w kontakcie. Było to bardzo miłe.
Po powrocie ciężko było mi wrócić do codzienności. W głowie miałam wieczory spędzone na tarasie. Tęskniłam nawet za Stefanem, który miał bardzo ciężki charakter. Tam życie wydawało mi się łatwiejsze.
Moja zmienniczka zadzwoniła do mnie z podziękowaniami. Powiedziała, że seniorzy są bardzo zadowoleni z mojej pracy. Myślałam, że to koniec historii …
Życie samo pisze najlepsze scenariusze. Piotr jak obiecał, tak zrobił i zadzwonił do mnie. Powiedział, że chciałby odwiedzić Ojczyznę i przy okazji zobaczyć się ze mną. Myślałam, że będąc po 50-tce nie spotkam miłości. Okazało się, że dzieliło mnie od niej 1 000 kilometrów.
Piotr postanowił ułożyć sobie życie jeszcze raz. Mieszkamy w Polsce, mimo jego zobowiązań zawodowych w Niemczech, udaje nam się utrzymać sielankowy klimat za którym tak tęskniłam. Jesteśmy ze sobą już 2 lata, a ja wciąż czuje się jak zakochana nastolatka.